środa, 28 września 2016

Szczęśliwe losy Florków Pierwszego i Drugiego

Mój blog jest niezwykły. Wcale nie obawiam się tego przyznać. Spełnia on wielką, pożyteczną rolę: odszukuje ludzi wyznających w życiu takie same wartości jak te, które są dla mnie ważne. Ludzie ci cenią i kochają zwierzęta. Szanują je. Nie wahają się przyznać, że są one dla nich ważnymi członkami ich rodzin, godnymi najlepszego traktowania. Często mam wrażenie, że moja ponadpięcioletnia praca właśnie teraz owocuje, bo właściwi ludzie spadają ze świata jak jabłka z drzew jesienią. :) Wystarczy pomyśleć o Rózi i Szarlotce (niedługo post o nich).


Tak też było przy Florkach. Chętnych było więcej niż piesków i mogłam wybierać wśród dobrych domów te najlepsze. Jak zwykle starałam się bardzo. To niełatwe zadanie.
Pamiętacie pewnie Basię i Witka - dwa kociaki, które zamieszkały w bajkowych warunkach w Niemczech? Ci, którzy śledzą moją stronę na FB, widzą, że maluchom nie brakuje ptasiego mleczka, że ich mama i tata (bo tak Niemcy mówią na siebie w odniesieniu do swoich pupili) zapewniają im tak dobre życie, że każdy z nas dałby się im chętnie adoptować. :) Tamta adopcja doszła do skutku dzięki koleżance mieszkającej w Niemczech, to ona znalazła tę rodzinę i wszystkie formalności załatwiła (wizytę przedadopcyjną, transport), a teraz... zjawiła się druga dziewczyna, całkiem inna i napisała mi, że zna bardzo miłą rodzinę szukającą szczeniaka. Pokazała im Florki, a one spodobały się tak bardzo, że zamarzyli właśnie o jednym z nich. Odpisałam, że dlaczego nie! W końcu dla dobra moich podopiecznych wysłałabym ich na koniec świata! Szybko się dogadaliśmy, bo zdjęcia i filmy oraz osobiste poręczenie mojej koleżanki, która zna tę rodzinę od lat, nie pozostawiały wątpliwości, że któryś Florek będzie miał więcej niż dobre życie. Bardzo ujęło mnie postępowanie tych ludzi, bowiem w pierwszej kolejności poszli oni z dziećmi do lekarza na testy i dopiero, gdy te wyszły ujemne, zdecydowali się na psa. Uczulenie na psią sierść ich nie zaskoczy. Powstał problem z transportem, ale i to dzięki dobrym duszom udało się zorganizować. Naprawdę niezwykłe! Pokazuje to, że jeśli coś jest pisane, to tak będzie! Gdy już się dogadaliśmy, zrobił się raban, bo znajomi tych państwa również oszaleli na punkcie Florków! Tyle że nie było już więcej wolnych piesków, bo Florka Pierwszego po wizycie przedadopcyjnej obiecałam już tutaj, w okolicach Wrocławia, a Trzeciego zarezerwowałam dla rodzinki z poprzedniego posta. I wtedy znów stało się coś, co było znakiem opatrzności: pani spod Wrocławia... zrezygnowała! 
W ten sposób dwa Floreczki, Pierwszy i Drugi, znalazły swoje przeznaczenie w Niemczech. Mało tego! Pieski będą sąsiadami, bo ich rodziny mieszkają na jednym osiedlu! Będą razem chodzić na spacery, bo rodzice się przyjaźnią, a dzieci chodzą do jednej szkoły! Oba będą panami na włościach, będą mogły hasać po dużych ogrodach.

I nadszedł ten dzień, gdy Za Moimi Drzwiami zjawiła się osoba, która zgodziła się zabrać ze sobą szczeniaczki do Niemiec. To ten szpakowaty pan z koszulką z 1962, o którym wspominałam. :) Jak tu nie wierzyć w znaki! :) 
Bardzo martwiłam się, jak maluchy przeżyją podróż, ale na szczęście jechały w nocy i większą część czasu przespały. Na miejscu przejęła je jeszcze jedna dobra dusza w tej historii. Dostałam takie sprawozdanie:

Podróż minęła dobrze, spały jak susły. Obudziły się rano i zrobiły wrzask pod niebiosa. Tylko że to już było blisko domu i nie trwało długo. Po wymaszerowaniu z transporterka nasiusiały natychmiast dwie wielgachne kałuże i buchnęły po słusznej kupie. Czekały u S. na kolanach, aż zrobiłam im jedzonko. W międzyczasie próbowały odgryźć sobie wzajemnie uszy oraz objeść S. rękawy od swetra. Podjadły z apetytem, popiły mleczka. Pobawiły się na trawie i teraz padły z nadmiaru wrażeń.

Potem już nastąpiło przekazanie na ręce ich nowych opiekunów, którzy przyjechali po Florki z niedaleka. Zanim opowiem, co u nich teraz, tradycyjnie mały pokaz zdjęć, bo patrzenie na te piękności nigdy się nie nudzi. :) 




Jaka matka, taki syn!














Florek Pierwszy.

Florek Drugi.

Florek Drugi ma na plecach kotka. :)


Czy będą takie jak mama?
Uwaga! Zjadają buty!


Podczas wizyty u weterynarza. Przerażone. :)
Florki wyjechały za granicę legalnie!







Takie cuda! Nie zapomnę...





Dwie rodziny czekające na swoje nowe dzieci nie mogły już wytrzymać! Kiedy w końcu się doczekali, byli oczarowani, szczęśliwi i zadowoleni: że śliczne, zadbane, no cudne po prostu!
Powiedzieli: widać, że osoba, która się nimi zajmowała, włożyła całe serce w maluszki! :)

Florek Drugi dostał imię Rico i jest zakochany w swojej pani, świata poza nią nie widzi! Na nikogo tak nie reaguje jak na nią, jeżdżą sobie wszędzie razem, jest grzeczniutki w aucie, ma swój koszyczek i jest szczęśliwy. Jego pani mówi, że jest naprawdę, ale to naprawdę baaaaaaardzo mądry i inteligentny. 

Królewskie łoże Rica. :)
Urocza rodzina Rica. 
Rico na pierwszym spacerze. :)
Drugi piesek - Florek Pierwszy - sprawił, że zapanowało w domu szaleństwo! Otrzymał imię Theo, za jakiś czas pójdzie do psiego przedszkola, gdzie będzie się bawił z innymi szczeniakami, a później na naukę do starszaków. Pani Thea już nie wie, jak mu dogodzić. Maluch ma wszystko, co najlepsze. Pani książek nakupiła, a dziś byli w sklepie po szelki i sprzedawca oczom nie wierzył! Ten sam piesek już dziś przecież był z innym Państwem! :) Chłopaki robią furorę w całym mieście! 



Ja mam serce lekkie, zadanie wykonane. Śliweczka u cudownej pani Kasi w Warszawie, Florek Trzeci z Anielką i doskonałą rodzinką pod Łodzią, a Florki Pierwszy i Drugi w najlepszych rękach, no i będą się widywać! A my będziemy dostawać zdjęcia! Hura! :) 

PODPIS

A to wyczyny Florka Trzeciego, teraz... Florka! :)



To ja się napracowałam okrutnie przy tym poście. Teraz Wasza kolej! :)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...